top of page
"saute" chodzi mi po głowie od jakichś dwóch lat. I właściwie wszystko, co szkicowo nagrywam było przeznaczone na "saute" tyle, że materiału zrobiło się za dużo na jedną płytę. Dlatego te już trochę wyświechtańsze, zużytsze, albo po prostu już dla mnie nieważne pójdą lepić bałwana. A te co nowsze i póki co – bliższe mi – wcisnę na „saute” w wersji saute.  Ech,  jaka to mogła być świetna płyta! I chyba jest niezła.  
"Protopłyt" istnieje i jest dostępny w sprzedaży. Czyli u mnie. To znakomita płyta nagrana w szafie. Pełen sos, elektronika, perkusje, wiolonczele, zespół brazylijskich tancerek i chór.
No właściwie nie, ale tam. Bierzcie, bo pójdę do domu i nikomu nie dam.  
bottom of page